Otóż razu pewnego natknął się Pan, podczas swych leśnych wędrówek, na nimfę Syrinks. Piękna córka rzecznego bożka Ladona tak bardzo mu się spodobała, że postanowił pojąć ją za żonę. Syrinks jednak nie odwzajemniała jego uczuć – głównie ze względu na szkaradność adoratora.
„Przyszedł na świat z nogami i rogami kozła. Uszy miał długie, kosmate, capią brodę i cały był porośnięty gęstą sierścią"
*Zdjęcie dla porównania*
Przerażona brzydotą syna Driope miała go porzucić zaraz po porodzie. Nie można się więc dziwić, że nimfa Syrinks konsekwentnie odrzucała zaloty Pana - zwanego później przez Rzymian Faunem - skoro nawet jego rodzona matka nie chciała przebywać w jego towarzystwie.
Pan nie dawał jednak za wygraną i wciąż naprzykrzał się nimfie. Uciekająca przed kosmatym stworzeniem Syrinks odczuwać miała, coś, co zaczęto określać, jako paniczny strach, panikę.
Nie mogąc już dłużej wytrzymać prześladowania, Syrinks wznosiła błagalne modły o ratunek. Usłyszeć miała ją bogini Gaja, która zamieniła przerażoną dziewczynę w trzcinę. Zawiedziony takim obrotem sytuacji Pan, ściął kilka trzcinowych łodyg, z których zrobił instrument. Na cześć swej ukochanej nazwał go syrinksem, choć dziś częściej używa się określenia fletnia Pana, multanka, czy syringa.
Stał on na półce około miesiąca. Co tydzień w weekend mówiłem sobie: "To ten dzień" ale nie wiedziałem, jak się za niego zabrać. Pomyślałem, że skoro jest to figurka ważniejsza od np. bohaterów, to postaram się jak najwięcej kombinować. Użyłem trzech washy, i mieszałem dużo farbek. Czuję, że pomalowany będzie pojawiał się na stole Pantheonu częściej.
Bardzo ładnie Karolku. :)
OdpowiedzUsuńRobi wrażenie... jak go zobaczyłam pomalowanego nie mogłam uwieżyc jak fajnie wyszedł... chociaż urodą nie grzeszy to pomalowany zacnie....
OdpowiedzUsuńAbstrahując od dobrze pomalowanej miniatury jestem pod dużym wrażeniem tekstu. Czytałem z dużą przyjemnością.
OdpowiedzUsuń